sobota, 25 stycznia 2014

11. Na ratunek

Dziewczyny wróciły na miejsce podwieczorku. Zauważyły, że nie było chłopaków. - Gdzie oni są? - zapytała Ala. - Pewnie ten ich cały szef kazał im pójść - powiedziała Marta. - Jak on właściwie się nazywa? Wątpię, że to jego prawdziwe imię. - A co to? - zapytała Natka na widok delfina ukazanego w telewizorze. Był to doktor Bulgot. Pingwinki stały jak wryte i gapiły się w ekran. - Mam waszych przyjaciół Skippera, Kowalskiego, Rico i Szeregowego. Jak chcecie ich jeszcze zobaczyć, to stawcie się w mojej bazie ze stopczasem i laserem zmniejszającym - odezwał się delfin. - To nie są nasi przyjaciele - poinformowała go Marta. - A jak wytłumaczycie to? - spytał, a na ekranie ukazały się pingwiny pomagające dziewczynom w urządzaniu pokoju, następnie rozmowa Natki z Szeregowym, później ich spacer, a na koniec wspólny podwieczorek. - A ty skąd to masz? - spytała Ala. - Szpiegowałeś nas ty, ty, ty, ty... a jak ty się nazywasz? - zapytała Natka. - To nie jest teraz ważne. Ważne jest to, że mam waszych przyjaciół. - Po pierwsze, co już ci mówiłam, to nie są nasi przyjaciele, a po drugie, to jaki mamy dowód, że ty ich naprawdę porwałeś? Na ekranie ukazały się cztery pingwiny. Były uwięzione. Natce zrobiło się ich żal. Próbowała użyć magii kłichcika, ale nie mogła. - To jak? - zapytał geniusz zła. - A gdzie jest ta twoja baza? - spytała Agi. - Będzie przy pomoście i radzę wam się pośpieszyć. Dziewczyny poszły do laboratorium Kowalskiego. - Wie któraś jak wygląda stopczas i laser zmniejszający? - zapytała Marta. - Nie wiem. Bierzmy cokolwiek - odpowiedziała Natka. Jak postanowiły, tak też zrobiły. Wzięły w swoje skrzydła wszystko to, co mogłoby być tymi wynalazkami. Teraz pozostało tylko dostać się na pomost. Iść na pieszo z ciężkimi sprzętami nastolatkom się nie uśmiechało. Na szczęście znalazły garaż pingwinów, a nim ich samochód. Po kilku nieudanych próbach udało się wreszcie ruszyć. Po piętnastu minutach znalazły się przy pomoście. Było tam do połowy zanurzone w wodzie wielkie, dziwne coś. To dziwaczne coś otworzyło się. Wyjechał z niego doktor Bulgot. - Dzień dobry pingwiny. Widzę, że przyniosłyście to, o co was prosiłem. Dziewczyny nie zwróciły uwagi na powitanie. Chciały jak najszybciej oddać mu sprzęty, uwolnić chłopaków i wrócić do zoo. Geniusz zła znalazł to co chciał w samochodzie. *** - Co?! Dałyście mu moje wynalazki? - zdenerwował się Kowalski. - Musiałyśmy was uratować- odparła Ala. - Ale to były moje dzieci. - Dzieci to ty może będziesz kiedyś miał -powiedziała Marta, a po chwili dodała - albo nie. - To było niemiłe - rzekł Szeregowy. - Niemiłe, ale prawdziwe - oznajmiła Agi. - A mogłybyście nas uwolnić? - spytał młodzik. - Szeregowy, sami sobie poradzimy - wtrącił się Skipper. - Już to widzę - odparła Agi. - No czekamy, no - dodała Marta. Nie zdążyli już nic odpowiedzieć. Do pomieszczenia wjechał doktor Bulgot. Dziewczyny, tak jak chłopaki zostały przykute do takiej jakby ściany, która nagle "wyrosła" z podłogi. - Teraz, kiedy mam laser zmniejszający i stopczas... - Przepraszam panie delfinie - przerwała mu wypowiedź Natka. - Czego chcesz? - Umowa była inna. - No i? - Miałeś ich wypuścić - I tak są mi niepotrzebni. Wkrótce zniszczę ich i was, a wtedy... - Z nami, to ty lepiej nie zaczynaj -wtrąciła się Marta. - A to niby czemu? - Natka! - krzyknęła liderka. - kłichcik. Bulgot stracił przytomność. Marta, Agi, Ala i Natka starały się dosięgnąć stopą przycisku, który by je uwolnił. Wreszcie się udało. Wszystkie pingwiny zostały uwolnione. Najszybciej jak się dało opuścili bazę wroga i udali się do zoo. - Jesteśmy wam bardzo wdzięczni - powiedział Szeregowy do dziewczyn. - Dobrze sobie poradziłyście - rzekł Kowalski. - No - przytaknął Rico. - Wy to nazywacie uratowaniem? Sami dalibyśmy sobie radę. Nie potrzebujemy ich pomocy. Przecież do tego was szkoliłem. - Ale szefie one nas naprawdę uratowały - powiedział fan jednorożców. - One nas nie uratowały. - Ej, ale my tu jesteśmy - odezwała się Ala. - Ale zaraz sobie pójdziemy - oznajmiła Marta. - Rozmawiajcie sobie dalej. Przecież nie wszyscy muszą nas lubić, ale wypadałoby żebyś ty, nie wiem jak masz na imię, bo wszyscy się do ciebie "szefie" zwracają, ale tamten delfin mówił coś jakimś Skipperze, dobra nieważne żebyś ty choć trochę się zastanowił nad tym, co mówisz. Fakt jesteśmy dziećmi. Ale mamy uczucia i to trzeba uszanować. Nie lubcie nas, bo wszystkich nie da się lubić, ale choć trochę szanujcie. A przez to ratowanie was zgubiłam swój wisior w kształcie werbla. Powiedziawszy to, wraz ze swoimi przyjaciółkami wyszła z bazy.




Hejka! Czy nastolatki się naprawdę zmieniły? Czy Skipper przesadza? A może ma rację? Może dziewczyny są kolejnymi wrogami? Jak uważacie?

4 komentarze:

  1. Fajna notka. :)
    Heh, a jednak to był Doktor Bulgot! :D A co odpowiadając na twoje pytania... chyba się trochę zmieniły. Trochę. xDD Skipper to przesadza. Nich się lepiej cieszy, że żyje! ;D A z tym kłichcikiem to po prostu.. no nie mogę! xD Jak tylko było napisane kłichcik to ja nie mogę.. uśmiecham się do monitora jak nie wiem co. ;D
    Czekam na nn! ;)
    Życzę weny i pozdrawiam! ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Na poczatku mial byc Hans, ale sie rozmyslilam. Skipper jest szefem i nie moze pogodzic sie z porazka. Chyba nikt by sie latwo nie pogodzik. Co do dziewczyn to jedyne co Ci moge powiedziec to to, ze Cie jeszcze zaskocza. Usmialas sie z klichcika. Co w nim takiego smiesznego?
    Pozdrawiam i zycze weny.
    P. S. Jestem na telefonie, a jak Ci juz wczesniej wspominalam moja komorka nie ma polskich znakow.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przecież oni trzy razy probowali pokonać Barta tego boa. Ale raz Julian go pokonał przed nimi drogi raz ktos tam 3 raz mała fossa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest zły že dziecko go uratowało a nie np. Marlenka

    OdpowiedzUsuń