środa, 12 marca 2014

Uwaga!

Wiem, że dawno nie było żadnych notek. Oczywiście wytłumaczę się z tego. Mam już od kilku miesięcy zepsuty komputer. Z telefonu nie wiem czemu, ale jak chcę dodać coś dłuższego to nie mogę. Więc sami widzicie. Kiedy nowa notka? Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dopiero na początku wakacji, nie żartuję. Jak będę miała jak dodać to oczywiście dodam, a jak nie to nie. Przepraszam Was najmocniej jak tylko mogę, ale nic nie poradzę. Musimy jakoś to przetrwać. Na pewno znacie jakieś inne fajne blogi o pingwinach albo prowadzicie własne. Jakoś to zleci.
 Dowidzenia Moi Kochani Czytelnicy.
P.S. Możecie mnie znaleźć na takim jednym forum o PzM
http://www.pom.pun.pl/forums.php

czwartek, 20 lutego 2014

13. Coś wspólnego

Rano, godz. 7:00. Pingwiny przez nocną imprezę lemurów się nie wyspały. Chłopaki prawie zasnęli na treningu, przez co Skipper się na nich darł, że aż krzyki dobiegły do pokoju dziewczyn. Nastolatki natychmiast się zbudziły. Były wściekłe. - Koniec tego dobrego - oświadczyła Marta. - Najpierw nocne hałasy z imprezy, a teraz krzyki. Przegięli. Idę ćwiczyć tremolo. 
Dziewczyna usiadła za bębnami i zaczęła grać.  
***
- Co to za hałas nie pozwala królowi spać? 
-Królu, to dźwięki perkusji - odpowiedział Maurice. 
- Głupia ta perkusja albowiem nie pozwala mi spać. 
- Królewska stopa jest w potrzebie - krzyknął Mort i wskoczył na stopę Juliana. Władca oczywiście go kopnął, że lemurek poleciał na wybieg pingwinów. 
- Co się dzieje? - zapytał Rico. 
- Smutnooki, co się stało?
- Królewska stopa była w potrzebie. Musiałem ją uratować i król mnie kopnął, ale i tak go kocham. 
- Ooo dzień dobry głupie pingwiny - przywitał się wysoki lemur wchodząc na wybieg nielotów. 
- Ogoniasty, my teraz mamy trening. 
- Ale przez te głupie dźwięki perkusji nie mogę spać. 
-Te dziewczyny co do was przyjechały, to jedna z nich jest perkusistką - wyjaśnił Maurice. 
- Wygląda na to, że przez częste granie Marty przyzwyczailiśmy się do dźwięku jej instrumentu - stwierdził Kowalski.
- Dobra Ogoniasty, po treningu się tym zajmiemy - powiedział dowódca.  
***
Po treningu w pokoju dziewczyn... 
- Pukają. Otworzyć? - spytała Ala. 
Marta jak poparzona wyskoczyła zza bębnów, usiadła na centralce, schowała za plecami pałeczki i uśmiechała się jak jakaś idiotka. W tej chwili do pokoju weszli komandosi. Popatrzyli na perkusistkę. Od razu ich uwagę zwrócił głupi uśmiech, a Marta prawie w ogóle się nie uśmiechała. Zauważyli również wielki kamień - piasek pustyni w kształcie serca, zawieszony na rzemyku na szyi dziewczyny. 
- Długo jeszcze będziecie tutaj stać i się gapić? - spytała Marta. - Siadajcie gdzieś. Chyba mamy jeszcze jakieś ciastka. 
Całemu oddziałowi z wyjątkiem szefa ciekła ślinka na myśl o ciasteczkach. Dowódca oczywiście to zauważył i każdego upomniał plaskaczem. Dziewczyny, które widziały całe to zajście patrzyły się teraz dziwnym spojrzeniem na Skippera. Nie widziały jak zareagować. 
- Nie to, że chcę doprowadzić do kłótni, ale ty masz straszne problemy z agresją - zaczęła liderka. - Jak musisz się na czymś wyżyć to na poduszce, worku treningowym albo idź gdzieś się wykrzyczeć. Jak się będziesz nad nimi znęcał to ci kiedyś oddadzą albo się zbuntują. Ty koniecznie musisz przemyśleć swoje zachowanie. Ale może jak zjesz coś słodkiego to ci się zrobi lepiej. Mnie to pomaga. A te ciastka są naprawdę dobre. 
Skipper ledwo wytrzymywał. Nastolatka go strasznie denerwowała. Miał wielką ochotę coś powiedzieć, ale wtrącił się Kowalski. 
- Szefie, za pięć minut będzie tu wycieczka. 
- Panowie na górę - rozkazał lider. 
Samce rzucili się w stronę drzwi, a pingwinki ani drgnęły. 
- I panie - poprawił się. 
- Dziewczyny, idziemy - rozkazała liderka. 
Już wychodzili, ale zatrzymał ich władca lemurów. 
- Która jest tą perkusistką, która nie pozwala mi spać? Jestem przecież królem i należy mi się szacunek. Przyznać się to może kara będzie mniejsza, ale i tak straszna. Maurice, jaka jest za to kara? Na pewno jakaś okropna. 
- Dotkniesz moich bębnów, a pożałujesz. 
- A kto powiedział, że ja ich będę dotykał? 
Paplał by jeszcze tak długo gdyby nie dziewczyny, które wykopały go z bazy.
***
Grupka dzieci stała przy wybiegu dla pingwinów. Nieloty bardzo się starały zabawić zwiedzających, ale nadal większym podziwem cieszyły się lemury. 
- Agi, coś trzeba zrobić - powiedziała perkusistka. 
- Mogę zrobić jedną gwiazdę i niech się odczepią. 
- Od tego mamy Natkę i jeszcze Ala się wkręciła. Chodzi o tego głupka co się czepiał moich bębnów. Aż tak źle grałam? Komuś się coś nie podobało? A teraz on ma jeszcze więcej ludzi przy wybiegu. 
- Mogę zrobić gwiazdę. 
- A zrób.  
***
Wieczór, pokój dziewczyn. Dziewczyny powoli szykowały się do spania. Agi czytała książkę, a reszta grała w karty.
- Ooo Marta uśmiechasz się - zauważyła Natka. - Pewnie masz jakiś plan. Chodzi o chłopaków? 
- Nie. Wyjątkowo nie chodzi o nich. Zauważyłam, że coraz mniej lubię tego lemura. Chyba jednak mamy coś wspólnego z tym całym szefem.



Cześć. Przepraszam, że dawno nie było nowej notki. Złapał mnie brak weny. Cała wena szła na polski. Ale teraz mam ferie. Chyba się nie gniewacie. A co do dzisiejszej notki to jak Wam się podobała? Użyłam w niej słownictwa, które nie musi być dla wszystkich zrozumiałe. Więc jakby ktoś nie wiedział co to jest tremolo albo centralka to niech pyta. Mam jeszcze takie pytanie. Która z dziewczyn Was najbardziej denerwuje, którą najbardziej lubicie? Tak się pytam żeby wiedzieć co ewentualnie zmienić.

niedziela, 2 lutego 2014

12. Nocne przemyślenia

Czwórka nastoletnich dziewczyn była na placu zabaw. Lekko huśtały się na huśtawkach. Miały całe podwórko tylko dla siebie, bo oprócz nich nie było nikogo. Nic dziwnego, było bardzo późno i zimno. Miny nastolatek były ponure i pochmurne. Na żadnej z czterech twarzy nie gościł uśmiech. Nikomu nawet warga nie drgnęła. Nic, ani nikt nie mógł im dzisiaj poprawić nastroju. Można powiedzieć, że miały tylko siebie. Do Ameryki przyjechały niedawno. Z nikim nie udało się zaprzyjaźnić, mimo że dobrze znały angielski, bo uczyły się go od najmłodszych lat. Robiło się coraz ciemniej, zimniej, a czas mijał. Muszą wrócić do domu. *** Zbliżała się 24:00. Na wybieg właśnie wracały cztery nastolatki. Miska otwierająca wejście do bazy lekko się uniosła. Do środka zajrzała para niebieskich oczu. - Droga wolna - szepnęła Ala. - Wchodzimy - rozkazała Marta. Dziewczyny starały się wejść jak najszybciej i jak najciszej. Ledwo znalazły się w środku, a ciemności dobiegł głos Skippera. - Gdzie byłyście? Pingwinki aż krzyknęły ze strachu. Żadna nic nie odpowiedziała, tak się przeraziły. - Byłyśmy w... - po chwili odezwała się Agi. - W każdym razie, nie byłyśmy daleko i nic nie zrobiłyśmy - dokończyła Marta. - Jutro się wytłumaczymy. Teraz chciałybyśmy pójść spać, jeśli można. Dobre, szefie? Skipper pozwolił dziewczynom na sen. Sam był zmęczony i chętnie by się przespał. Coraz bardziej zastanawiał się czy naprawdę się zmieniły.

Czy Szeregowy rzeczywiście miał rację od początku? Być może to prawda. W końcu uratowały go i jego oddział. Same i to bez nikogo poradziły sobie z takim zadaniem. Natka przypominała mu trochę Szeregowego. . Również taka niewinna i urocza. I kłichcik, zupełnie jak uber słodycz młodego. Agi, te okulary, które rzadko nosi dodają do jej wyglądu takiej jakby mądrości. A i sama jest mądra, tak jak Kowalski. Ala, tu zaczyna się problem. Niby, też tak jak Natka słodka, urocza i niewinna, ale ma też coś z Marty i Agi. Zupełnie jak ta kaczuszka, którą zajął się wraz ze swoim oddziałem gdy była jeszcze jajkiem. A Marta? Ona jest ich liderką. Doskonale dowodzi swoją drużyną tak jak, jak, jak... on sam. Patrząc na nastolatki widział swoich znajomych, a nawet samego siebie? Nie! Na pewno nie! Nie mógł zapomnieć, co zrobiły. Nadal pamiętał jakie były wredne. Ale... się nie poddawały. Dążyły ciągle do swojego celu. Takie pingwiny przydałyby mu się w oddziale. Co on myśli? Przecież to dziewczyny, a do tego dzieci. Popłakałyby się i tyle by z tego było. Ale przecież on sam zaczynał trening od najmłodszych lat. Szeregowy dołączył do oddziału jako dziecko i nadal nim jest. Nigdy nie zapomni dnia kiedy na wybieg dla pingwinów trafił Szeregowy. Dziecko, które nie miało rodziców. Wytrenował go. Przecież z Martą, Agi, Alą, Natką i kiedyś Keszą było podobnie jak z najmłodszym z jego oddziału. Ale nadal pozostaje fakt, że to dziewczyny. Na co mu dziewczyny? Żeby plotkowały, malowały się i narzekały na wszystko? One są niepotrzebne i jeszcze ich przyjaciółka od nich odeszła. Ale... Manfredi i Johnson też odeszli od niego. Wmawiał sobie i innym, że umarli. Co się z nim dzieje? Od czasu przybycia nastolatek był jakiś inny. To niedobrze. Jest przecież szefem. Musi dowodzić. Jeszcze Kowalski zajmie jego miejsce, a tego by sobie nie wybaczył. Przecież tak być nie może. Musi już pójść spać. Na jutro są zaplanowane treningi. Muszą przećwiczyć różne sztuki walki. Jeszcze mają przyjechać dwie szkolne wycieczki. Dawno już ich Marlenka nie odwiedzała. Ciekawe czemu? Czy to przez Martę i jej zespół? Lepiej tak nie myśleć. Lemury jakoś ostatnio nie imprezowały. Pewnie w nocy szykuje się zabawa. Chyba powinien jak najszybciej iść spać, bo rozmyśla o jakichś bezsensownych rzeczach. Jeszcze zacznie myśleć o tęczy i kucykach. Nie! Dowódca rzucił okiem w stronę prycz. Wszyscy już spali. Wsłuchał się w ciszę. Z pokoju dziewczyn nie dobiegały żadne odgłosy. Chyba naprawdę wszyscy zasnęli. Wszyscy, tylko nie on. Nie pozostało nic innego, jak pójść się przespać i to jak najszybciej. Skipper położył się na najniższej pryczy. - Idzie już szef spać? - spytał Szeregowy. - Szeregowy, to wy jeszcze nie śpicie? - Spałem, ale szef dopiero teraz się położył. - Szeregowy idźcie już spać. Chyba nie chcecie być zmęczonym na treningu. Jutro przyjadą dwie wycieczki musicie być wypoczęci. - Oczywiście, szefie. A może by tak zabrać dziewczyny na trening. Zobaczy się wtedy, czy się nadają. Nie! Musi zasnąć, koniec i kropka. *** - Godzina 1:00. Jeszcze nigdy nie zaczynałem imprezy o tej godzinie. Przeważnie wtedy się rozkręca. Ale co tam. Czas tańczyć. Włącz muzykę Maurice. Podenerwujemy te głupie pingwiny. - Uwielbiam denerwować pingwiny - oznajmił Mort.



Cześć Wam. Notka mi wyszła chyba tak se.Tak jakoś bez pomysłu. Trochę za mało dialogów, za dużo opisów. No ale... uważam, że jest bardzo ważna. Skipper zaczyna dostrzegać podobieństwa między nim i jego znajomymi a grupie nastolatek. Co z tego wyniknie? Czy się zaprzyjaźnią? Czekam na Wasze opinie.

sobota, 25 stycznia 2014

11. Na ratunek

Dziewczyny wróciły na miejsce podwieczorku. Zauważyły, że nie było chłopaków. - Gdzie oni są? - zapytała Ala. - Pewnie ten ich cały szef kazał im pójść - powiedziała Marta. - Jak on właściwie się nazywa? Wątpię, że to jego prawdziwe imię. - A co to? - zapytała Natka na widok delfina ukazanego w telewizorze. Był to doktor Bulgot. Pingwinki stały jak wryte i gapiły się w ekran. - Mam waszych przyjaciół Skippera, Kowalskiego, Rico i Szeregowego. Jak chcecie ich jeszcze zobaczyć, to stawcie się w mojej bazie ze stopczasem i laserem zmniejszającym - odezwał się delfin. - To nie są nasi przyjaciele - poinformowała go Marta. - A jak wytłumaczycie to? - spytał, a na ekranie ukazały się pingwiny pomagające dziewczynom w urządzaniu pokoju, następnie rozmowa Natki z Szeregowym, później ich spacer, a na koniec wspólny podwieczorek. - A ty skąd to masz? - spytała Ala. - Szpiegowałeś nas ty, ty, ty, ty... a jak ty się nazywasz? - zapytała Natka. - To nie jest teraz ważne. Ważne jest to, że mam waszych przyjaciół. - Po pierwsze, co już ci mówiłam, to nie są nasi przyjaciele, a po drugie, to jaki mamy dowód, że ty ich naprawdę porwałeś? Na ekranie ukazały się cztery pingwiny. Były uwięzione. Natce zrobiło się ich żal. Próbowała użyć magii kłichcika, ale nie mogła. - To jak? - zapytał geniusz zła. - A gdzie jest ta twoja baza? - spytała Agi. - Będzie przy pomoście i radzę wam się pośpieszyć. Dziewczyny poszły do laboratorium Kowalskiego. - Wie któraś jak wygląda stopczas i laser zmniejszający? - zapytała Marta. - Nie wiem. Bierzmy cokolwiek - odpowiedziała Natka. Jak postanowiły, tak też zrobiły. Wzięły w swoje skrzydła wszystko to, co mogłoby być tymi wynalazkami. Teraz pozostało tylko dostać się na pomost. Iść na pieszo z ciężkimi sprzętami nastolatkom się nie uśmiechało. Na szczęście znalazły garaż pingwinów, a nim ich samochód. Po kilku nieudanych próbach udało się wreszcie ruszyć. Po piętnastu minutach znalazły się przy pomoście. Było tam do połowy zanurzone w wodzie wielkie, dziwne coś. To dziwaczne coś otworzyło się. Wyjechał z niego doktor Bulgot. - Dzień dobry pingwiny. Widzę, że przyniosłyście to, o co was prosiłem. Dziewczyny nie zwróciły uwagi na powitanie. Chciały jak najszybciej oddać mu sprzęty, uwolnić chłopaków i wrócić do zoo. Geniusz zła znalazł to co chciał w samochodzie. *** - Co?! Dałyście mu moje wynalazki? - zdenerwował się Kowalski. - Musiałyśmy was uratować- odparła Ala. - Ale to były moje dzieci. - Dzieci to ty może będziesz kiedyś miał -powiedziała Marta, a po chwili dodała - albo nie. - To było niemiłe - rzekł Szeregowy. - Niemiłe, ale prawdziwe - oznajmiła Agi. - A mogłybyście nas uwolnić? - spytał młodzik. - Szeregowy, sami sobie poradzimy - wtrącił się Skipper. - Już to widzę - odparła Agi. - No czekamy, no - dodała Marta. Nie zdążyli już nic odpowiedzieć. Do pomieszczenia wjechał doktor Bulgot. Dziewczyny, tak jak chłopaki zostały przykute do takiej jakby ściany, która nagle "wyrosła" z podłogi. - Teraz, kiedy mam laser zmniejszający i stopczas... - Przepraszam panie delfinie - przerwała mu wypowiedź Natka. - Czego chcesz? - Umowa była inna. - No i? - Miałeś ich wypuścić - I tak są mi niepotrzebni. Wkrótce zniszczę ich i was, a wtedy... - Z nami, to ty lepiej nie zaczynaj -wtrąciła się Marta. - A to niby czemu? - Natka! - krzyknęła liderka. - kłichcik. Bulgot stracił przytomność. Marta, Agi, Ala i Natka starały się dosięgnąć stopą przycisku, który by je uwolnił. Wreszcie się udało. Wszystkie pingwiny zostały uwolnione. Najszybciej jak się dało opuścili bazę wroga i udali się do zoo. - Jesteśmy wam bardzo wdzięczni - powiedział Szeregowy do dziewczyn. - Dobrze sobie poradziłyście - rzekł Kowalski. - No - przytaknął Rico. - Wy to nazywacie uratowaniem? Sami dalibyśmy sobie radę. Nie potrzebujemy ich pomocy. Przecież do tego was szkoliłem. - Ale szefie one nas naprawdę uratowały - powiedział fan jednorożców. - One nas nie uratowały. - Ej, ale my tu jesteśmy - odezwała się Ala. - Ale zaraz sobie pójdziemy - oznajmiła Marta. - Rozmawiajcie sobie dalej. Przecież nie wszyscy muszą nas lubić, ale wypadałoby żebyś ty, nie wiem jak masz na imię, bo wszyscy się do ciebie "szefie" zwracają, ale tamten delfin mówił coś jakimś Skipperze, dobra nieważne żebyś ty choć trochę się zastanowił nad tym, co mówisz. Fakt jesteśmy dziećmi. Ale mamy uczucia i to trzeba uszanować. Nie lubcie nas, bo wszystkich nie da się lubić, ale choć trochę szanujcie. A przez to ratowanie was zgubiłam swój wisior w kształcie werbla. Powiedziawszy to, wraz ze swoimi przyjaciółkami wyszła z bazy.




Hejka! Czy nastolatki się naprawdę zmieniły? Czy Skipper przesadza? A może ma rację? Może dziewczyny są kolejnymi wrogami? Jak uważacie?

piątek, 10 stycznia 2014

10. Wspólny podwieczorek.

Dzień, jak co dzień. Komandosi podlizywali się do ludzi przy ich wybiegu. Machali i udawali naprawdę słodkich i uroczych. Szeregowemu wychodziło to najlepiej. Wszystkiemu przyglądała się czwórka nastolatek. 
- Większej żenady nie widziałam - skomentowała Natka. 
- Proponuję zamknąć oczy, ponieważ to może okazać się ryzykowne dla naszego życia lub zdrowia - dodała Agi. 
- Natka, pokaz im, jak się powinno zabawiać ludzi - powiedziała Marta. 
Natka zaczęła wyczyniać różne cud. Tańczyła, śpiewała i się wyginała. Publiczność była zachwycona, nigdy nie widzieli takiego czegoś. 
- Szefie, tłum jest najwyraźniej zachwycony - poinformował Skippera Kowalski. 
- Nie pozwolimy na to - oznajmił lider. - Dzieci nas nie pokonają. 
Komandosi musieli coś zrobić. Przecież dzieci nie mogą ich pokonać w tak banalnej sprawie, jak zabawianie zwiedzających. Natka próbowała się bronić, ale co może zrobić mała, biedna, niewinna, bezbronna, drobna dziewczynka czwórce wyszkolonych komandosów? Już nie protestowała. Być może to również dlatego, że razem ze swoimi przyjaciółkami wymyśliły już, jak wygrają. Gdy Natka zakończyła swój występ ludzie odeszli od wybiegu pingwinów. Zawsze widzieli to samo. Natka była czymś nowym, a skoro już było po jej pokazie - poszli. Komandosi byli tym zaskoczeni. Zawsze przy ich wybiegu było najwięcej zwiedzających, a teraz odeszli nie wiadomo dlaczego. Czy to możliwe, że dzieci są od nich lepsze? Na pewno nie! Żaden z samców nie dopuszczał do siebie takiej myśli, a szczególnie Skipper.  
*** 
Agi, Ala i Natka z zaciekawieniem słuchały słów Marty. Objaśniała im właśnie szczegóły swojego planu. 
- Jak się dowiedziałyśmy, gdyby nie Rico nasi komandosi nie mieliby skąd wziąć sprzętu. Plan jest bardzo prosty. Zaprosimy ich na na miły podwieczorek, na który zaprosi ich Ala. 
- Ale dlaczego ja? 
- Bo Natka będzie zdobywać informacje od Szeregowego. A oprócz niej tylko ty wyglądasz tak uroczo i niewinnie. Dadzą się namówić. Wracając do tego poczęstunku, to podamy tam ryby nafaszerowane środkami przeciw wymiotnymi.
- Skąd ty weźmiesz? - przerwała Ala. 
- Ja już je mam. Jak sobie grałyście w karty, to ja wtedy wyszłam. Poszłam do biura Alice i tam coś takiego znalazłam. Jak oni sobie chodzą na te swoje misje, to dlaczego my nie możemy? Wracając znowu do podwieczorku, to jak zjedzą te ryby, to Rico tez je zje. Jeżeli środek okaże się dobry, to już niczego nie zwróci przez jakiś czas. Miejmy nadzieję, że wtedy jeden z tych ich wrogów zaatakuje.  
***
- Cześć Szeregowy - przywitała się Natka. 
- Cześć Natka - odpowiedział na przywitanie fan jednorożców. 
- Pójdziesz się przejść? 
- No nie wiem, zaraz będzie mój serial. 
- No, ale będzie powtórka. 
- No tak. 
- To chodź! - powiedziała, złapała go za skrzydło i poszła z nim do parku. Na widok tej sceny reszta oddziału została jakby sparaliżowana. Nikt się nie poruszył. Skipper, Kowalski i Rico stali, jakby byli wbici w ziemię. Nie mogli uwierzyć, w to, co przed chwilą zobaczyli. Szeregowy właśnie poszedł na spacer z Natką. Przecież ona jest jedną z tych nowych, a one cały czas zatruwały im życie. Dowódca nie mógł tego pojąć.  
*** 
- Dlaczego Kesza odeszła? - zapytał Szeregowy. 
- Pokłóciłyśmy się. Coraz więcej czasu spędzała z takimi dwiema. Marta ich nienawidzi. Mają ze sobą zatargi od ośmiu lat. Kesza je chyba lubi. Martę, to denerwowało. Kesza jest teraz pewnie gdzieś w Polsce w towarzystwie nowych przyjaciółek. Ale tego waszego Kowalskiego tez prawie ciągle nie ma. 
- On ma dziewczynę. Nazywa się Doris. On ją bardzo kocha, mimo, że dała mu kosza szesnaście i pół razy. Nie chcemy ich rozdzielać, bo jak za pierwszym razem dała mu kosza, to nie wychodził z wanny prze sześc miesięcy. Woda po tej kąpieli nie była świeża. 
Natka się zaśmiała. Rozmawiała jeszcze z Szeregowym na inne tematy. Wkrótce zrobiło się chłodniej i postanowili wracać do bazy.  
***
- Cześć! Jesteście głodni? Bo jak tak, to przygotowałyśmy dla was mały poczęstunek, w ramach przeprosin. 
- Bardzo miło z waszej strony - powiedział młodzik. 
- A mogę zaprosić Doris? - spytał strateg. 
- Chyba tak. Jedzenia jest dużo, im nas więcej, tym weselej - odpowiedziała Ala. 
- Mniam! Ryba! - krzyknął psychopata. 
- Nie idziemy. To na pewno jakiś podstęp - oznajmił szef. 
- Jak nie chcecie, to nie. Pomyślałyśmy, że źle się zachowałyśmy i chcemy poprawić nasze relacje z wami. 
- Szefie, możemy pójść? - zapytał Szeregowy. 
- No. niech będzie - zgodził się.  
***
Na poczęstunku podano śledzie, makrele, sardynki i inne przysmaki. Kowalski jednak nie zaprosił Doris, bo musiała odwiedzić chorą babcię. Natka rozmawiała z Szeregowym, Agi z Kowalskim, Ala i Rico nic się nie odzywali, Marta i Skipper mierzyli się mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Gdyby spojrzenia mogłyby zabić, oboje byliby już trupami. 
- Ja to bardzo lubię oglądać "Słodkorożce" - oznajmił młodzik. 
- O, ja też, to lubię - odparła Natka. 
- Czy wiesz, ile atomów jest, w tym stole? - zapytał naukowiec. 
- Nieskoczenie wiele - odpowiedziała Agi. 
- A czy wiesz, ile atomów jest w powietrzu? 
- A czy ty wiesz, jaki jaki jest średni promień Ziemi? - spytała zdenerwowana na stratega Agi. - Bo ja wiem. 6378,245 kilometrów
Dalej już nie rozmawiali. Ala i Rico, tez byli zajęci jedzeniem. Marta i Skipper nadal patrzyli na siebie spojrzeniem bazyliszka. Skipper nic nie tknął.
- Przestaniesz się tak na mnie gapić? Co ja ci zrobiłam? - zapytała Marta. - I dlaczego nic nie jesz? To dlatego, że jesteś taki gruby? Głodówka nie jest najlepszym rozwiązaniem żeby schudnąć.
- Gruby? - oburzył się. - To same mięśnie. Mogę ci to udowodnić. A i tak wiem, że to jest podstęp.
- Dlaczego ty mnie tak nie lubisz?
- Mam ku temu powody.
- Jakie powody? Ty nic o mnie nie wiesz.
- I to jest właśnie ten powód.
- Nie chce mi się z tobą gadać. I tak mamy już podać deser. Dziewczyny, chodźcie.
- To pewnie kolejny podstęp - powiedział lider.
Reszta tak nie uważała. Rico smakowała ryba, Szeregowy twierdził, że dziewczyny się z zmieniły i są miłe, a Kowalski uważał, że to nie mógł być podstęp, bo jeszcze żyją.
- Ale szefie... - chciał coś powiedzieć Kowalski, ale nagle tak jak cała reszta stracił przytomność.




Cześć! Myślę, że notka Wam się podobała. Jest trochę dłuższa niż poprzednie. Chyba Was trochę w niej zaciekawiałam. Niby taki miły podwieczorek, a dziewczyny tylko wyszły i wszyscy tracą przytomność. Czy to ich sprawka, bo zamiast środków przeciw wymiotnych dodały, co innego? A może, to był ich wróg?


piątek, 3 stycznia 2014

9. Idź i nie wracaj.

Natka wracała do pokoju. Była w dobrym humorze, dowiedziała się od Szeregowego wielu ciekawych informacji. Znalazła się przed drzwiami. Otworzyła je. - I co? Czego się dowiedziałaś? - zapytała Agi. 
- Dowiedziałam się o tym Rico. -
Co takiego? Co takiego? - nie dawała spokoju. 
- Tą swoja plastikową lalkę uważa za swoją dziewczynę. Najlepiej dogaduje się z szefem. Lubi wszystko wysadzać i jest schowkiem na różne sprzęty. 
- Czyli, że jak on to wszystko przechowuje to jak czegoś nie zwróci to oni tego nie będą mieli i się nie obronią? - spytała Marta. 
- Chyba - odpowiedziała Natka. 
- Już chyba wiem co zrobimy - oznajmiła najwyższa. 
Wszystkie pingwinki znalazły się nagle koło swojej liderki. Tylko Kesza leżała na łóżku i bawiła się komórką. 
- Kesza! - krzyknęła Marta. 
Samica odłożyła telefon. 
- Co?! 
- Natka czegoś się o nich dowiedziała. Mamy na nich haka. 
- Aha. A myślisz, że nie to obchodzi? 
- Ale o co ci chodzi? Miałyśmy się trzymać planu. 
- Jakiego planu? To był twój plan. Ty to wszystko wymyśliłaś. 
- Mój plan? Nasz plan. Może pomysł był mój, ale ty go tak jak wszystkie poparłaś. To był wybór demokratyczny. 
- Bo nie wiedziałam, że będziesz chciała się bawić w jakieś agentki. 
- To nie jest zabawa w agentki. Agi jest czy nie jest? 
- Nie jest. I jeśli Kesza nie pamiętasz, to ci przypomnę, że jesteśmy drużyną i mamy się trzymać razem. Tylko w ten sposób uda nam się pokonać wrogów. 
- Jakich wrogów? - zapytała Kesza. 
- Tych głupków, co się bawią w komandosów -odpowiedziała Marta. 
- Co ty masz z tymi wrogami? 
- Nie można mieć samych przyjaciół. 
- Można. 
- Znowu zaczęłaś się bratać z wrogiem? Już wiele razy przejechałaś się na ich przyjaźni. Jeszcze ci mało? 
- One nie są wrogami. Zmieniły się. Czemu ty ich tak nienawidzisz?
- Z tymi dwiema mam zatargi od ośmiu lat. Tak samo jak osiem lat się z tobą Kesza przyjaźnię. Jeżeli przez te osiem lat ich nienawidzę, to chyba mam ku temu jakieś powody. 
- Nie masz! A one są od ciebie lepsze. 
- One o de mnie lepsze? Niby w czym? 
- Przynajmniej nie bawią się w jakieś agentki i nie wtrącają się w to z kim się przyjaźnię. 
- A to czyli według ciebie wtrącam się w twoje życie prywatne? A one to się w nic nie wtrącają? Jak tak się teraz lubicie to na co czekasz? Droga wolna. 
- A żebyś wiedziała, że pójdę. 
- Idź i nie wracaj. Nie potrzebuję ciebie. Byłyśmy przyjaciółkami, byłyśmy. 
- I bardzo dobrze! 
- Tylko żebyś później nie przychodziła do mnie z płaczem. I ciekawe jak zamierzasz wrócić do kraju, bo pewnie tam są twoje nowe przyjaciółeczki. 
- Eee... 
- Tak myślałam.
Marta poszła na swoją część pokoju. Pogrzebała trochę w rzeczach i znalazła małą torbę. Dała ją Keszy. 
- Trzymaj! Tam znajdziesz coś, co ci powinno pomóc. 
- Dzięki - powiedziała i poszła. 
- Kesza! - próbowała zatrzymać przyjaciółkę Natka, ale było już za późno. Kesza wyszła, a gonić ją nie było sensu.  
*** 
Kesza wychodziła z bazy. Po drodze minęła się z Kowalskim. 
- Już jestem! - oznajmił naukowiec. - Co się stało? - zapytał na widok dziewczynyz torbą, bez uśmiechu, co było u niej rzadkością wychodzącą z bazy. 
- Pokłóciły się - odpowiedział Szeregowy.







Hejka! Jak Wam się podobała notka? Co sądzicie o kłótni Marty o Keszy? Czy kiedys się pogodzą? Kim są dziewczyny, z którymi tak nagle (po raz setny) zaprzyjaźniła się Kesza? Jaki pomysł miała Marta?